Rosnę! Jestem już pięciokilogramową kulką na czterech długich szczudłach. Mam ujmujące brązowe oczy, niczym kot ze Shreka, z niebieską plamką w prawym receptorze tego pięknego świata, wciąż różowo-czarny nochal, którym lokalizuję małe co nieco (nawet jak Pani widzi, bo taki ze mnie głodomor i żarłok, ostatnio dorwałem się do wędzonej rybki znad morza, bo myślałem, że to prezent dla mnie).
Jestem już na tyle duży, że potrafię ściągnąć babci ciastka z krzesła. Ćwiczę już regularnie na wtorkowych spotkaniach przewodników w kęckiej remizie, gdzie stawiam pierwsze kroki jako pies ratowniczy z moją lekko zwariowaną panią:).
A w domu, jak na inteligentnego psa przystało, dzielnie stawiam czoła wyzwaniom mojej opiekunki. Siadanie, warowanie, zostawanie, zabawa z targetem*. Pani mi próbuje wtłuc do mojego psiego móżdżku, że zabawka jako nagroda jest atrakcyjniejsza niż żarcie jako nagroda. No przecież skoro dostaję tylko 75g karmy to wolę sobie pojeść niż spalać przy zabawie ten cenny towar.
Za to uwielbiam spacery! Zwłaszcza kiedy pańcia pozwala mi biegać bez smyczy, wtedy czuję wiatr w… sierści! A pani jest taka wolna… Muszę ją poganiać i co chwilę przybiegać do niej, by sprawdzić czy się nie zgubiła. Przy okazji częstuje mnie różnymi łakociami, którymi nigdy nie gardzę.
Daję ogrom radości i szczęścia mojej nowej rodzinie. Wciąż nie rozumiem dlaczego pani na mnie krzyczy jak nasikam na podłogę, przecież dbam o kondycję mięśni jej rąk. Ale i tak ją kocham. Ona chyba mnie też, bo czasem da mi kurzą łapkę do schrupania. Mniam!
Poza tym jestem skromnym czteromiesięcznym psiakiem z wybujałą wyobraźnią, niepożytą energią i błyskiem w oku. I jak tu mnie nie kochać?!
Hau!
*Target– zazwyczaj przedmiot, który pomaga w procesie nauki. Przykładowo, gdy uczymy się nie wchodzenia do salonu, przed wejściem znajduje się legowisko (target), na którym Bajzel musi zostać.