Przez dłuższy okres czasu walczę z nauczeniem Bajzla aportu.
Aport. Wygląda to w ten sposób, że pies na moją komendę biegnie po rzuconą przeze mnie rzecz (rurkę, czapkę, łyżkę, butelkę, skarpetkę*), wraca w moim kierunku i siada przede mną, czekając na zabranie przeze mnie tego przedmiotu.

Łatwe? No pewnie, że łatwe, przecież praktycznie każdy pies umie aportować.
No nie do końca:). Mój genialny Bajzel, pies artysta i akrobata, nie potrafi tego ogarnąć (albo jego właścicielka mu źle tłumaczy;).

Coś, co wydawało mi się niezbyt skomplikowaną rzeczą, dość błahą, urasta wręcz do rangi „niemożliwe”. Nie mówię tego po tygodniu ćwiczeń. Walczę już z tym 1,5 roku!
Czy jest sens dalej z tym walczyć? Czy próbując różnych sposobów, nie nauczyłam psa złych zachowań? Czy nie mogę tej jednej rzeczy odpuścić?
No mogę. Mogę zrobić z tym co zechcę. A więc uroczyście przed swoimi czytelnikami ogłaszam, że zmagam się z aportem i wyznaczam sobie nauczenie Bajzla jako cel. Pewien mądry gość powiedział:
„Cele to punkty w życiu, do których dochodzi się wartością, jaką tworzysz po drodze”.
Wierzę, że to, co robimy z Bajzlem na co dzień, to, że chcemy i pomagamy innym, że udzielamy się dla ludzi, że pokazujemy, że dobro wcale nie jest takie trudne do ogarnięcia (w przeciwieństwie do aportu;), to to tworzy wartość, której nie da się wycenić. A wartości są po to, by je osiągać i nimi się kierować. Wierząc, że to, co robimy jest dobre, mam nadzieję, że i ten błahy, choć trudny dla nas element, stanie się motywacją dla mnie, dla tych, którzy chcą albo już się poddali w realizacji swoich celów. Bądźmy w tym razem, bo każdy ma jakieś cele. Mój cel jest błahy, ale trudny. A Twój? 🙂
*Gwiazdka! Ważna! Z doświadczenia kolegów i koleżanek „z branży” ostrzegam Was, czego uczycie swoich psów. Żebyście się nie zmagali ze skarpetkami, które ciągle przynosi Wam psiak 