Dzisiaj, wykorzystując świętowanie swoich urodzin, chcę napisać o swoich przemyśleniach, niekoniecznie związanych z Bajzlem. Długo decydowałam się na kolejny wpis, tłumacząc się rożnymi wymówkami i zastanawiając się czy to, co piszę i robię tu, ma sens. Aż dostałam w prezencie książkę od moich rodziców, a w niej zakreślone „złote myśli”.
Odnoszę wrażenie, że często czekamy na właściwy moment zwłaszcza jeśli chodzi o podjęcie decyzji. Czekamy na jakiś sygnał, lepszą sytuację życiową, większą ilość czasu, pieniędzy, cierpliwości, etc…
Nie trzeba usłyszeć diagnozy „rak”, żeby zacząć żyć pełnią życia. Wystarczy zapalić świecę każdego dnia*. To wspaniały sposób, żeby przypomnieć sobie, że życie jest krótkie, a jedyne, co się liczy, to chwila obecna. (…) Witaj każdy dzień z otwartymi ramionami, a każdej nocy ze szczerego serca dziękuj za minione dwadzieścia cztery godziny. Każdy dzień to dar. Trzeba się nim delektować i z niego korzystać, zamiast oszczędzać go na przyszłość, która może nigdy nie nadejść.
O tym, kim naprawdę jesteśmy nie świadczą nasze zdolności, tylko nasze wybory. To wybór, a nie przypadek, decyduje o naszym przeznaczeniu. Sam musisz zdecydować, ile jesteś wart, jaką odgrywasz rolę w świecie i w jaki sposób nadajesz mu SENS.
A wszystko zaczyna się od DECYZJI, żeby być szczęśliwym.
Tak więc:
Drogi wirtualny pamiętniku… piszę ten wpis po nieco ponad rocznej przerwie, poruszona powyższymi fragmentami książki Reginy Brett, która daje mi nadzieję na to, że to, co kreuję w świecie, ma jakieś znaczenie.
Może kogoś skłoni to do podjęcia decyzji, którą tak długo odwleka? Może ktoś wyjdzie ze swoim psem na wieczorny spacer? Może ktoś odważy się zrobić coś, o czym długo myślał? A może po prostu wywołam na czyjejś twarzy uśmiech? Tyle mi wystarczy. Bo
„Tak” prawdziwemu życiu, które kocham
zaczyna się od małych codziennych DECYZJI.